Rekruter w szachu kandydata

man-using-his-laptop-in-the-office-picjumbo-com.jpg

źródło: picjumbo.com

Czasy, kiedy kandydat był w gorszej sytuacji, był poniewierany, zapomniany i w ogóle całe zło rekrutacyjnego świata się na nim skupiało, odeszły już dawno w niepamięć. Wszelkie działania nakierowane na budowanie candidate experience super odczarowały rynek, wzniosły kandydata na wyżyny, a jeszcze dodatkowo pomógł temu tzw. ‚rynek kandydata’. Wszystko super, ale w mojej ocenie sytuacja przeradza się powoli w patologię. Oczekiwania kandydatów bywają wybujałe, duża część z nich nie ma kompletnie zrozumienia dla osoby, która znajduje się po drugiej stronie. Kandydat nie rozumie, że rekruter też człowiek, że wśród kilku tysięcy CV, może zdarzyć się, że umknie informacja zwrotna. Kandydat jest jednak roszczeniowy, nie postawi się w roli rekrutera. Mógłby przecież napisać maila, czy zadzwonić, jeśli nie otrzyma informacji zwrotnej, ale bardzo rzadko tak robi. Łatwiej jest przecież wystawić negatywną opinię w internecie, ocenić rekrutera jako ignoranta, a firmę, jako niepoważną.

I czasem zastanawiam się czy ten kandydat myśli o tym jakie konsekwencje może mieć jego działanie i czy na pewno działo, które wytacza jest adekwatne do sytuacji, a jego użycie uzasadnione.

Zadzwoniła kiedyś do mnie jedna z aplikujących osób, która była na spotkaniu. Z uwagi na fakt, że spotkań było dużo, umówiłam się z kandydatami na mailową informację zwrotną. Maile wysłałam. Mijają 2 tygodnie – dzwoni kandydat, krzyczy, zarzuca niekompetencję, chamstwo w związku z brakiem informacji zwrotnej. Mówi o tym, że już wystawił opinię w serwisie w opiniami o pracodawcach. Tłumaczę więc cierpliwie przebijając się przez słowotok z jego strony, że informacja na pewno została wysłana. W końcu, w związku z brakiem zmiany zachowania po drugiej stronie słuchawki, proponuję może sprawdzić raz jeszcze maile albo zajrzeć do spamu. Okazuje się, że jednak mail jest, nawet nie w spamie, ale nie został jakoś zauważony. I co słyszę w odpowiedzi na to odkrycie: ‚Ok, jest. Do widzenia’. Jeśli myślicie, że usłyszałam przepraszam, albo niesłuszna opinia zniknęła, to jesteście w błędzie. Takich sytuacji miałam niemało, zdarzają się osoby, które myślały, że podały innego maila i tam sprawdzają lub osoby, które notorycznie nie odbierają telefonów, więc w końcu wysyłam maila i otrzymuję w odpowiedzi oszczerstwa związane z faktem przesłania odpowiedzi tą drogą. Owszem, zdaję sobie sprawę, że zdarza się także jakiś mały procent aplikacji, które mi umkną i nie dostaną odpowiedzi, ale jest to kropla w morzy dobrej HRowej roboty, na którą daję sobie przyzwolenie.

Bardzo zadziwiają mnie także kandydaci, którzy po przesłaniu CV, które ma się nijak do profilu stanowiska, na które aplikują i otrzymaniu informacji o odrzuceniu ich aplikacji, są oburzeni i zastanawiają się na jakiej podstawie dokonałam selekcji. Kiedy dowiadują się, że to dlatego, że w CV nie ma informacji, które wskazują na to, że posiadają odpowiednie kompetencje, mówią mi: „no jak pani tylko na podstawie CV ocenia, to nie wiem jak pani zatrudnia. Moje CV to nie wszystko, proszę mnie zaprosić na spotkanie, to tylko godzina, a wszystko pani opowiem. W CV nie opisałem wszystkiego co umiem, a mam doświadczenia, których szukacie.” Szkoda, że tak ciężko jest zrozumieć, że jeśli mamy ponad 1000 CV na stanowisko, a nie jest ono jedynym, na które prowadzimy rekrutację, na jakiejś podstawie trzeba ocenić i nie mamy tyle czasu, aby spotkać się 60 minut x 1000 osób, aby każdy zdradził swoje kompetencje, których nie opisał.

Wydaje mi się, że rekruterów ignorantów jest już bardzo niewielu, każdy walczy o dobre imię swoje i firmy, większość się stara. Kiedy rozmawiam ze znajomymi, którzy zajmują się rekrutacją i patrzę na swoje projekty, które czasami też realizuję, to dochodzę do wniosku, że zadania rekrutacyjne sprawiają coraz mniejszą frajdę. Kiedyś z radością walczyło się o to, aby jak najlepiej zająć się kandydatem, patrzyło się pozytywnie dążąc do czegoś WOW. Dzisiaj mam wrażenie, że coraz częściej myślimy o unikaniu negatywów, niż o dążeniu do pozytywów – one stały się normą, która już nie cieszy. Z kolei obawa przed tym, że coś nam umknie, a kandydat podniesie to do rangi dramatu wizerunkowego marki pracodawcy, odbiera radość z tej pracy i chęć planowania dla kandydatów czegoś wyjątkowego.

Zdaję sobie sprawę, że zdarzają się także nieprofesjonalni rekruterzy i faktycznie powodują frustrację kandydatów. Jednak mam silne przekonanie, że nastawienie obecnego świata rekrutacyjnego jest inne niż jeszcze 10 lat temu. Jest dużo lepiej. Łatwo jest jednak w internecie wylać hejt i o ile rekruter nie wyleje go na kandydata, bo to nieprofesjonalne, to kandydat na rekrutera może z dużą łatwością. Rozumiem, że oczekujemy od rekruterów profesjonalizmu i poszanowania kandydata, ale byłoby idealnie, gdyby działało to w obydwie strony.

Mam nadzieję, że kiedyś tak będzie, że recruiter experience też będzie ważny ;)

 

 

Jedna uwaga do wpisu “Rekruter w szachu kandydata

  1. Doskonale Cię rozumiem i zgadzam się z Tobą. To powoli zmienia się w patologię. Bardzo dobrze, że kandydat stał się ważny dla pracodawcy i że pracodawca też musi się o niego starać, ale przypadki które opisujesz pokazują, że niektóre osoby rozumieją pewne rzeczy na opak.

    Bardzo ciekawy blog, czuję, że wiele się z niego nauczę.

    Pozdrawiam serdecznie:)

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s